Ostatnie lato wykorzystałem na organizację kilku sesji w mieście. Jest to bardzo ciekawe doświadczenie, tym bardziej dla osób takich jak ja, które przyzwyczajone są do studia, gdzie każde źródło światła można kontrolować bardzo dokładnie. Pomijam ogólnie temat wyłącznie światła zastanego i zajmę się wyłącznie „błyskaniem”.

 

Wybór miejsc do zdjęć w Warszawie

To wydawałoby się proste zadanie, ale nie w przypadku zdjęć z dodatkowym oświetleniem. Sama lampa może  pozostałaby nie zauważona, ale już parasolka lub beauty dish…. przyciąga wszystkich jak magnes, w szczególności ochronę obiektów. I tak na przykład miejsca, które zazwyczaj świetnie sprawdzają się do zdjęć: ogrody BUW, Łazienki, pałac w Wilanowie – bez pozwolenia nie można rozstawić tam nawet statywu (nie wiem dlaczego akurat statywu).

Jeszcze gorzej jest w biurowcach, sklepach, wieżowcach, biurach, salonach itp obiektach. Tam ciężko jest nawet zapytać o stosowne pozwolenie. Dlaczego biurowce? Ponieważ mają zazwyczaj ciekawą, nowoczesną architekturę a niektóre dostęp do wysoko umieszczonych tarasów…

Nietypowym wyjątkiem jest biurowiec Metropolitan przy placu Piłsudskiego, gdzie wystarczy zapytać o zgodę i można robić zdjęcia (kiedyś trzeba było złożyć pismo o niekomercyjnym przeznaczeniu fotek, ostatnio nawet to nie było potrzebne!).  Z drugiej strony jest też w Warszawie sporo ciekawych miejsc, gdzie nie trzeba nikogo pytać: parki, ulice, mosty. Ostatnio zauważyłem wiele ciekawych kątów z potencjałem w okolicy centrum Kopernika przy moście Świętokrzyskim:

 

Najważniejszym atutem plenerów miejskich jest oczywiście sceneria w tle.  Robiąc zdjęcia trzeba być gotowym na (często nieświadomie) przeszkadzających przechodniów nawet o nietypowych porach czy mało ruchliwych miejscach. O tym, że sesje zdjęciowe choćby z jedną parasolką, przyciągają skutecznie gapiów, chyba nie muszę wspominać :)

Przed wykonaniem docelowej sesji, polecam udać się na miejsce w innym dniu, o zbliżonej porze, aby ocenić warunki oświetlenia oraz kadry. Najlepiej zaplanować konkretne miejsca oraz sposób oświetlenia, ponieważ chodzenie z całą ekipą i sprzętem w poszukiwaniu idealnej miejscówki jest niewygodne ;) Czasami jednak warunki trudno przewidzieć (np. remont budynku, ulicy, albo przeciwnie –  tak jak na poniższym zdjęciu – spektakularne chmury nad ulicą Karową).

 

Aspekty techniczne

Wykonywanie zdjęć w plenerze z oświetleniem jest oczywiście inne niż w studiu, jednak dysponując odpowiednią mocą lamp da się zbilansować światło zastane. W pełnym słońcu wymaga to dużej mocy, którą można podnieść rezygnując z modyfikatorów (beaty dish, softbox, parasolka).  Po zachodzie słońca może się natomiast okazać, że nawet minimalna moc lampy jest za duża (np 1/32  w lampie 600Ws). Dlatego najlepiej wykonywać zdjęcia podczas zachodów (lub wschodów, jeśli ktoś lubi) słońca, kiedy dodatkowe oświetlenie można precyzyjnie ustawić a dodatkowo często otrzymujemy bonus w postaci ciekawie oświetlonego nieba.

Podczas pierwszych sesji w plenerze zaskoczyło mnie działanie fotocel lamp w różnych warunkach. Nawet bardzo czułe fotocele lamp SB Nikona lub lamp studyjnych czasami nie wyzwalają lamp w plenerze, jeśli światło wyzwalane jest z lampy z modyfikatorami typu plaster miodu / grid. Dlatego najlepiej wyzwalać inne lampą, która ma stosunkowo szeroki zasięg oraz moc (w moim przypadku zazwyczaj beauty dish). Należy też pamiętać o umieszczeniu czujników w lampach, np. lampy SB mają „okienko” z boku (co okazuje się b. dobrym rozwiązaniem,  lepszym od czujników na froncie, który w niektórych mocowaniach bywa zasłonięty).

Przy okazji polecam lampy reporterskie (speedlight, SB, yongnuo) do pracy w plenerze. Oferują mobilność, niską wagę oraz (w połączeniu z dobrymi akumulatorkami) zapas mocy na błyskanie przez całkiem długą sesję. Razem z jedną lampą studyjną zasilaną z akumulatora stanowią świetny zestaw do pracy prawie w każdych warunkach.